Szkoła nie była zamożna, ale za to niezwykła.
Większość ludzi nie znała jej drugiego oblicza… Mogli się do niej dostać
jedynie nieliczni. Testy, które zdawali uczniowie w czasie rekrutacji, mogli zaliczyć
jedynie ci, którzy się wyróżniali. I to nie byle czym.
Większość z nich była całkiem zwyczajna. Ale
tylko na pozór. Jedna z uczennic potrafiła poruszać przedmiotami siłą woli.
Druga – potrafiła przewidzieć przyszłość na odległość kilku minut lub nawet godzin.
Przykładowo, kolejny uczeń nie wyróżniał się niczym specyficznym – a mimo to, w
pomieszczeniu, w którym przebywał, panował dokładnie taki nastrój, jaki on
chciał.
Tak czy inaczej – szkoła ta nie była
zwyczajną szkołą. Znajdowała się w Paryżu, stolicy Francji. Większość uczniów
wiązała przyszłość z kierunkami nauk ścisłych, ale można tu było się również kształcić
w kierunkach humanistycznych, takich jak psychologia. Najważniejsza część
budynku mieściła się przy głównej ulicy, znanej każdemu. O szkole wiedzieli
wszyscy. Jednak nie wszyscy zdawali sobie sprawę z istnienia jej drugiej części,
znajdującej się w gąszczu ciemnych, paryskich uliczek. Tam ambitna młodzież z
całego świata prowadziła tajne badania.
- Jesteś pewien? – zapytała Kate, jedna z uczennic.
Siedzieli w ciemnym laboratorium, było już po dwudziestej i nie powinni już tu
przebywać. Mimo to dokonali ważnego odkrycia i jeszcze dzisiaj chcieli się
upewnić, czy mają rację.
- Tak – odparł ze stoickim spokojem Michael –
Spójrz na to – wskazał jej monitor jednego z wielu komputerów w sali obok,
która znajdowała się za wielką szybą. Jeden z wykresów wskazywał bardzo wysoką
zawartość wody głęboko pod ziemią, pod całym Paryżem.
- Stężenie soli w tej wodzie też jest
zadziwiająco wysokie – stwierdziła Kate ze zdziwieniem.
- Musimy to zbadać. Tylko co jeszcze możemy
zrobić? Jak udowodnić istnienie czegoś takiego, jak podziemny ocean? – pytał
Michael, rozkładając ręce.
- Musielibyśmy się tam dokopać. I kogoś tam
wysłać – rozmyślała.
- Kto by się zgodził zejść tak nisko? Kto
wie, jakie tam jest ciśnienie? Kto wie, co tam w ogóle istnieje? – zadawał
pytania, na które nie znali odpowiedzi.
Kate usiadła na pobliskim krześle na kółkach
i przysunęła się do szyby, za którą znajdowały się komputery.
- Może TO? – zapytała. Michael aż otworzył
usta ze zdziwienia. Wziął głęboki wdech i było widać, że mocno się nad tym
zastanawia.
- Nie… - odparł po chwili. Kate przysunęła
się do niego i spojrzała mu prosto w oczy.
- Mike, to może być nasza życiowa szansa. Trzeba
spytać o to pana Watsona, ale na pewno się zgodzi.
- TO jest niebezpieczne. Wszyscy o tym wiemy…
- Ale też odporne. Gdyby użyć chipa,
wiedzielibyśmy już wszystko…
- Przemyślę to – powiedział Mike i wstał,
wyłączając zasilanie komputerów, znajdujące się w laboratorium. – Porozmawiamy
o tym jutro rano. Spotkamy się na wykładach. Dobranoc, Katie.
-
Dobranoc – pomachała mu i zatopiła się w fotelu. Zastanawiało ją,
dlaczego Michael się tak zirytował. Wbrew własnemu rozumowi postanowiła sama
wybrać się do TO i z nim porozmawiać. Teraz. Wstała gwałtownie i zamknęła drzwi
do laboratorium na klucz. Wyłączyła latarkę, którą miała przy sobie i szła w
głąb ciemnego korytarza, trzymając się ściany. Wzięła głęboki oddech. To nie może być takie straszne,
pomyślała. Zorientowała się, że idzie coraz wolniej. Postanowiła przyspieszyć
kroku i wkrótce stanęła przed wielkimi drzwiami, które wiodły do podziemi
uczelni. Wyciągnęła z kieszeni klucz i świecąc sobie latarką, jak najciszej otworzyła
wrota. Wkradła się do środka, zamykając drzwi za sobą. Zeszła ostrożnie po schodach
i skręciła w prawo. Poczuła chłód od cegieł, z których były zbudowane ściany
podziemnego korytarza. Przeszedł ją dreszcz, ale szła dalej, nie zatrzymując
się. Wreszcie dotarła do krat, które prowadziły do celi dziwnego stworzenia.
Stworzenie to najtrafniejsze słowo, które opisywało TO. Nie było człowiekiem,
oj nie. Ludzie posiadają duszę, czego ono było zupełnie pozbawione. Nie było
też zwierzęciem, choć może bardziej je przypominało. Lecz wyróżniało je od nich
wiele cech – umiejętność mowy, myślenia,
tworzenia. Jednak stworzenie nie musiało wcale jeść ani pić. Potrafiło poradzić
sobie samo w życiu. Nagle podniosło swoje ślepia wprost na Kate. Drgnęła z
przerażenia.
- Cześć – przywitała się roztrzęsiona.
- Witam – odparło TO głębokim, zachrypniętym
głosem.
- Chciałbyś wypełnić pewną misję? – zapytała,
a stworzenie podniosło się i zaczęło chodzić w kółko po klatce, wyraźnie
zainteresowane.
- A na czym miałaby ona polegać…?
- Odkryliśmy podziemny ocean… I potrzebujemy
kogoś lub coś, co przetrwa najgorsze warunki do życia i pomyśleliśmy… Może
chciałbyś…?
- A co z tego będę miał…? – zapytało TO.
- Sławę, wolność, co zechcesz – próbowała
przekonać Kate. TO wyłoniło swoją bladą jak ściana twarz z mroku i swoimi
czarnymi oczami spojrzało prosto na dziewczynę. Lekki uśmiech zagościł na jego
twarzy.
- Hm… - zamruczał. – Przyjdź jutro rano,
muszę to przemyśleć.
- Dobrze – odparła szybko Kate i odwróciła
się z ulgą. Szybko skierowała się do wyjścia, nie chciała już patrzeć na to
stworzenie, było odrażające.
Teraz już myślała tylko o tym, żeby się
położyć i doczekać ranka. Gdy zamykała drzwi boczne uniwersytetu, coś przykuło
jej uwagę. Na chodniku leżał kot. Zbliżyła się do niego. Był to zwykły, szary
dachowiec. Chwyciła go delikatnie, żeby go zabrać. Położyła go w przedsionku i
już chciała iść, jednak nie mogła się powstrzymać, by go nie pogłaskać. Nagle
zwierzę otworzyło oczy, a Kate podskoczyła z przerażenia.
Zacne.
OdpowiedzUsuńŁołoło jakie fajne opowiadanie. Polecam blog 11/10. Ciekawa historia.
OdpowiedzUsuńMasz fajny styl pisania, inni cie nie przebiją :)
OdpowiedzUsuń