ROZDZIAŁ I - TOtalna katastrofa


Szkoła nie była zamożna, ale za to niezwykła. Większość ludzi nie znała jej drugiego oblicza… Mogli się do niej dostać jedynie nieliczni. Testy, które zdawali uczniowie w czasie rekrutacji, mogli zaliczyć jedynie ci, którzy się wyróżniali. I to nie byle czym.
Większość z nich była całkiem zwyczajna. Ale tylko na pozór. Jedna z uczennic potrafiła poruszać przedmiotami siłą woli. Druga – potrafiła przewidzieć przyszłość na odległość kilku minut lub nawet godzin. Przykładowo, kolejny uczeń nie wyróżniał się niczym specyficznym – a mimo to, w pomieszczeniu, w którym przebywał, panował dokładnie taki nastrój, jaki on chciał.
Tak czy inaczej – szkoła ta nie była zwyczajną szkołą. Znajdowała się w Paryżu, stolicy Francji. Większość uczniów wiązała przyszłość z kierunkami nauk ścisłych, ale można tu było się również kształcić w kierunkach humanistycznych, takich jak psychologia. Najważniejsza część budynku mieściła się przy głównej ulicy, znanej każdemu. O szkole wiedzieli wszyscy. Jednak nie wszyscy zdawali sobie sprawę z istnienia jej drugiej części, znajdującej się w gąszczu ciemnych, paryskich uliczek. Tam ambitna młodzież z całego świata prowadziła tajne badania.
- Jesteś pewien? – zapytała Kate, jedna z uczennic. Siedzieli w ciemnym laboratorium, było już po dwudziestej i nie powinni już tu przebywać. Mimo to dokonali ważnego odkrycia i jeszcze dzisiaj chcieli się upewnić, czy mają rację.
- Tak – odparł ze stoickim spokojem Michael – Spójrz na to – wskazał jej monitor jednego z wielu komputerów w sali obok, która znajdowała się za wielką szybą. Jeden z wykresów wskazywał bardzo wysoką zawartość wody głęboko pod ziemią, pod całym Paryżem.
- Stężenie soli w tej wodzie też jest zadziwiająco wysokie – stwierdziła Kate ze zdziwieniem.
- Musimy to zbadać. Tylko co jeszcze możemy zrobić? Jak udowodnić istnienie czegoś takiego, jak podziemny ocean? – pytał Michael, rozkładając ręce.
- Musielibyśmy się tam dokopać. I kogoś tam wysłać – rozmyślała.
- Kto by się zgodził zejść tak nisko? Kto wie, jakie tam jest ciśnienie? Kto wie, co tam w ogóle istnieje? – zadawał pytania, na które nie znali odpowiedzi.
Kate usiadła na pobliskim krześle na kółkach i przysunęła się do szyby, za którą znajdowały się komputery.
- Może TO? – zapytała. Michael aż otworzył usta ze zdziwienia. Wziął głęboki wdech i było widać, że mocno się nad tym zastanawia.
- Nie… - odparł po chwili. Kate przysunęła się do niego i spojrzała mu prosto w oczy.
- Mike, to może być nasza życiowa szansa. Trzeba spytać o to pana Watsona, ale na pewno się zgodzi.
- TO jest niebezpieczne. Wszyscy o tym wiemy…
- Ale też odporne. Gdyby użyć chipa, wiedzielibyśmy już wszystko…
- Przemyślę to – powiedział Mike i wstał, wyłączając zasilanie komputerów, znajdujące się w laboratorium. – Porozmawiamy o tym jutro rano. Spotkamy się na wykładach. Dobranoc, Katie.
-  Dobranoc – pomachała mu i zatopiła się w fotelu. Zastanawiało ją, dlaczego Michael się tak zirytował. Wbrew własnemu rozumowi postanowiła sama wybrać się do TO i z nim porozmawiać. Teraz. Wstała gwałtownie i zamknęła drzwi do laboratorium na klucz. Wyłączyła latarkę, którą miała przy sobie i szła w głąb ciemnego korytarza, trzymając się ściany. Wzięła głęboki oddech. To nie może być takie straszne, pomyślała. Zorientowała się, że idzie coraz wolniej. Postanowiła przyspieszyć kroku i wkrótce stanęła przed wielkimi drzwiami, które wiodły do podziemi uczelni. Wyciągnęła z kieszeni klucz i świecąc sobie latarką, jak najciszej otworzyła wrota. Wkradła się do środka, zamykając drzwi za sobą. Zeszła ostrożnie po schodach i skręciła w prawo. Poczuła chłód od cegieł, z których były zbudowane ściany podziemnego korytarza. Przeszedł ją dreszcz, ale szła dalej, nie zatrzymując się. Wreszcie dotarła do krat, które prowadziły do celi dziwnego stworzenia. Stworzenie to najtrafniejsze słowo, które opisywało TO. Nie było człowiekiem, oj nie. Ludzie posiadają duszę, czego ono było zupełnie pozbawione. Nie było też zwierzęciem, choć może bardziej je przypominało. Lecz wyróżniało je od nich wiele cech – umiejętność  mowy, myślenia, tworzenia. Jednak stworzenie nie musiało wcale jeść ani pić. Potrafiło poradzić sobie samo w życiu. Nagle podniosło swoje ślepia wprost na Kate. Drgnęła z przerażenia.
- Cześć – przywitała się roztrzęsiona.
- Witam – odparło TO głębokim, zachrypniętym głosem.
- Chciałbyś wypełnić pewną misję? – zapytała, a stworzenie podniosło się i zaczęło chodzić w kółko po klatce, wyraźnie zainteresowane.
- A na czym miałaby ona polegać…?
- Odkryliśmy podziemny ocean… I potrzebujemy kogoś lub coś, co przetrwa najgorsze warunki do życia i pomyśleliśmy… Może chciałbyś…?
- A co z tego będę miał…? – zapytało TO.
- Sławę, wolność, co zechcesz – próbowała przekonać Kate. TO wyłoniło swoją bladą jak ściana twarz z mroku i swoimi czarnymi oczami spojrzało prosto na dziewczynę. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Hm… - zamruczał. – Przyjdź jutro rano, muszę to przemyśleć.
- Dobrze – odparła szybko Kate i odwróciła się z ulgą. Szybko skierowała się do wyjścia, nie chciała już patrzeć na to stworzenie, było odrażające.

Teraz już myślała tylko o tym, żeby się położyć i doczekać ranka. Gdy zamykała drzwi boczne uniwersytetu, coś przykuło jej uwagę. Na chodniku leżał kot. Zbliżyła się do niego. Był to zwykły, szary dachowiec. Chwyciła go delikatnie, żeby go zabrać. Położyła go w przedsionku i już chciała iść, jednak nie mogła się powstrzymać, by go nie pogłaskać. Nagle zwierzę otworzyło oczy, a Kate podskoczyła z przerażenia.  

3 komentarze:

  1. Łołoło jakie fajne opowiadanie. Polecam blog 11/10. Ciekawa historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz fajny styl pisania, inni cie nie przebiją :)

    OdpowiedzUsuń